niedziela, 20 stycznia 2008

Rozdz. 7: KARAKAL I KORSARZ cz. 1



Cisza - po życia gwarze - nagroda?
Coś, czym możemy się upajać...
Ktoś, kto w potrzebie rękę podał...
Czas, w którym się możemy kajać...
Cisza żyje przez wiek określony
i kona, gdy brakuje nam dźwięków !,
znów! porywających! w tan szalony ! -
- Jeżeli znów masz ciszę - podziękuj...
................................................................

Przejmująca cisza była w lochach.
Zmianą była kromka o poranku,
zakrapiana łzami, gdy ktoś szlochał
i zatęchła woda w brudnym dzbanku.
Jeńców wkrótce do ściany przykuto,
nawet ranny nie zmienił zwyczaju...
Adrian drażnił strażników swą butą
a Serene, uczona w swym kraju,
opatrunek Magowi robiła.
Kiedy furtę głucho zatrzaśnięto,
po strażnikach cisza zstąpiła...

Karakal zaparł się o ścianę piętą,
szarpnął na boki hak dogięty,
naparł swym ciałem ! Siły wytężył !...
Niepowodzeniem niezbyt przejęty...
Szarpnął ponownie... mięśnie naprężył
i... wyrwał ! Odłamki muru sypnęły...
Zdobytym hakiem jak dźwignią władał,
ogniwa łańcucha się rozsunęły... !
Wszystkich uwolnił... Nadgarstki zbadał -
- nie obyło się bez otarć skóry.

- Co nam to daje... - spytała Serene -
- gdy stan Torana teraz ponury ? -
- Cierpliwości - ma inne przeznaczenie ! -
I wspomniał Karakal Mroczną Jaskinię,
rany Torana, jego ozdrowienie.
- Wy czuwajcie, aż stan Maga minie.
Ja przygotuję Yandzie pozdrowienie. -
Tu wyciągnął papirus i pióro,
rozłożył na więziennej pryczy,
krew popłynęła pod naciętą skórą -
krzyknęło serce, chociaż wszystko milczy:

"Za kilka godzin świt nastanie nowy,
Yando ma śliczna ! Dzięki Toranowi
dusza ponownie związała się z ciałem !
Strzępy obrazów... pamiętam... widziałem
Ciebie, najpiękniejsza, w wizjach jasnych:
w komnatach tak przestronnych, tak ciasnych;
niespokojną lub zalaną łzami...
Zawsze czułem więź pomiędzy nami...
Czy będąc wśród żywych czy też martwych,
zawsze do Ciebie dążę, uparty.
To mnie trzymało na światów granicy !
Trudno mi mą miłość trzymać w tajemnicy,
wykrzyczeć bym pragnął na wszystkie strony !
Jestem przez ludzi, przestrzeń oddalony...
... Z Toranem się dzieje niepojęta sprawa !
Rozświetla się światłem białym jak zjawa,
jego postać jakaś siła unosi
i , chociaż całość dziwny opar zrosił,
mróz nas przenika do szpiku kości !
Może ratunek ? Nadzieja gości
w sercach naszych chyba nie bez racji -
- ciałem Torana wstrząsa seria wibracji
i... znika on nagle znad łoża swego !...
To Koniec ?... Nie widziałem takiego
kresu u zwierząt ani u ludzi !...
Ale proces trwa ! Nadzieja się budzi,
bo opar widzimy i... zarys ciała !
Zwrócono Torana ! Bogom za to chwała !
Znów seria wibracji - lecz wolno zanika...
brak śladów obrażeń... powieki odmyka... "

Skupieni wszyscy przy łożu Torana -
- zdumieni widokiem, także radośni...
- Ładnie to starca budzić tak z rana ?
Nigdy nie pamiętam, co mi się przyśni.
Co to za miejsce ? Co się zdarzyło ? -
- Toran powoli zaczął kojarzyć.
Serene mówiła, jak to było,
Karakal ponownie - pisać i... marzyć:

"... Powrót Torana z tamtego świata
był dla nas szokiem ! Miłością brata
darzę go za to, kim jest dla Ciebie...
Jest magiem wielkim ! Więc kiedy siebie
będziemy mieli ? - zadam pytanie,
jak tylko Toran na nogi stanie..."

Tu musiał przerwać - dziwne odgłosy
ciszę mąciły... Inni więźniowie ?
To jakiś charkot, to szybkie ciosy
i ciche kroki, stłumione - bowiem
wszystko to działo się coraz bliżej !
Aż zaszurało przy samej kracie
i człowiek w czerni szepnął, jak niżej:
- Tutaj swe rzeczy i klucze macie !
Bunt jest na zamku i w okolicy !
Stronnicy Yandy ścigani wszędzie,
jeszcze niepewnie i w tajemnicy...
Gdy zostaniecie - wasz koniec będzie ! –

Szybko powstali - każdy wziął swoje...
Obcy w ich furcie przekręcił zamek,
Adrian naciągał zbyt długo zbroję...
Karakal szepnął - Kim jesteś, Panie ? -
- To nieistotne - uciekać trzeba !
Biegnijcie za mną, lecz w oddaleniu !
Kiedy ujrzycie choć skrawek nieba,
wejdźcie na okręt i w okamgnieniu
płyńcie na morze - dalej od portu.
Na końcu mola jeden cumuje,
nie spodziewajcie się tu komfortu... -

- Starszy towarzysz się słabo czuje,
więc go poniosę, by nie hamował... -
Tu człowiek w czerni ujął DWA miecze:
- Walka jest pewna - odważne słowa !
Będę przed wami kilka długości.
Idźcie za wzrokiem albo odgłosem
a jeśli przejdę stąd do nicości,
wtedy zajmijcie się własnym losem. -
Karakal spojrzał wybawcy w oczy
(one zostały miejscem odkrytym) -
- Niechaj pomyślność za tobą kroczy !
Szczęśliwy będę - pomóc jej przy tym... –

Obcy wyciągnął zza pleców miecze
i pobiegł naprzód, do wyjścia, cicho.
Wszyscy odczuli jak czas się wlecze...
"Oby nie przyszło znów jakieś licho !"
Wnet mały pochód pośpiesznie ruszył,
też się wtapiając w mrok korytarza.
"Może pułapka ? Kogo nie skusi
bogactwo, wolność - gdy się nadarza ?"
- Karakal pędził jeszcze skwapliwiej,
bo z drugiej strony wzmagał się hałas
i tupot ludzi coraz to bliżej -
"Tylko w szybkości nadzieja cała."

"Kto tu w myślmowie mówić potrafi ?"
- odebrał nagle takie pytanie !?
"Karakal z Rysi ! Każdy ci powie,
jeśli mu łapa na stepie stanie !"-
"Też jestem z Rysi ! Rysica – Matka
kiedyś broniła mnie przed łotrami... "
"Jesteśmy braćmi ! Gdzie twoja klatka ?"-
"Obok więzienia - zaraz za drzwiami !"

Karakal przerwał, gdyż tuż przed nimi
taniec z szablami tańczyło widmo.
Czarne jak śmierć - widzieli żywi !
Jeśli podeszli... życie im brzydło.
Straże wewnętrzne, choć zaskoczone
opór dać twardy tu próbowały.
Przejście na wolność było bronione !
Sereny ręce ciężar zabrały
Karakalowi, co dobył miecza.
Wywinął młynka, robiąc wichurę...
Cele zrobiono z podziemnych pieczar,
gdy przed wiekami wyparto kulturę,
która tu żyła przez lat tysiące !

Olbrzym z rycerzem z furią natarli,
lecz powitanie mieli gorące -
- nowoprzybyli straże też wsparli !
Jednym, Karakal, cięciem uwolnił
człowieka w czerni osaczonego...-
- Dwa do jednego ! - jemu oznajmił.
- Nie ma potrzeby - nie liczę tego ! -
odkrzyknął tamten tuż po przewrocie...

- Karakal ! Adrian ! - Serene woła.
- Tu drzwi na zewnątrz już są otwarte ! -
Chroniąc Torana siekła dokoła,
trzymając z dala zewnętrzną wartę.
I prawie cud był, że z kłębowiska
ludzi, walczących o swoje życie,
wyskoczył Adrian - jak złota iskra -
a z nim Karakal. I gniewne wycie
pozostawili i kanonadę,
o drzwi dębowe, stukotu stali
wściekłych żołdaków - kończąc zabawę -
gdy na żelazną sztabę je zamykali.

Tu też wypadki poszły w złą stronę,
bo kratę w bramie ktoś już opuszczał !
Wojsko nieliczne, choć zaskoczone,
ruszyło w pogoń jak wściekła tłuszcza !
"Hola, braciszku, czyżbyś zapomniał ?"
- słowa w myślmowie Karakal słyszał,
do klatki skoczył - rozwalił odrzwia -
gdzie ryś ogromny głęboko dyszał.
I głos bojowy - mózg świdrujący,
wydał ten olbrzym, ruszając pędem
na szereg wojów, teraz tłoczących
się między sobą. A grupa rzędem
pobiegła prosto do kratownicy...,
która... się wznosi ! Czyje to dzieło !?
Czy ktoś uchyli im tajemnicy ?

- Powiedzcie, co mnie dziś ominęło ? -
- Krotosa gęba się szczerze śmiała,
kiedy nawijał liny na walec.
na krótko grupa wręcz oniemiała,
lecz rzeczywistość pchała ich dalej...
Kratę zamknęli po przekroczeniu,
Krotos zeskoczył z muru na ziemię...
(Trudno by mówić o uniesieniu.)
- Zadziwiające jest wasze plemię ! -
mruknął Karakal już w pełnym biegu,,
niosąc Torana na lewym barku.
- Myślę o życiu swym jak o śniegu !
Nawet bez wrogów nadstawiam karku ! -
- trzęsącym głosem Toran wyrzekał,
lecz widząc z tyłu liczne postacie -
- Nie możesz szybciej ? Na co on czeka !?
Jakby na kostkach miał swoje gacie ! -

A w samym porcie, na końcu mola
mały stateczek nosił się dumnie...
- Stąd odpłynięcie to moja rola ! -
- wykrzyknął Krotos. Żołnierze tłumnie
już nadbiegali. Tu wąsko było,
co też sprzyjało Karakalowi -
- narzędzie śmierci w ręku ożyło !
Ryś stanął obok. Nadbiegli nowi,
którzy swe łuki wzięli do walki -
- świsnęły strzały wnet koło ucha...
Wtem ! Wybuch ! A był przedniej marki !
- Czy znajdę jeszcze chętnego zucha ? -
-Toran formował kolejną kulę,
choć wyrwę w molo zrobił ogromną
i nie znalazło się ciało , które
nie odpływało. Wprost nieprzytomną
bojaźń odczuli liczni piechurzy !
Gnało to wszystko pod mury zamku !
Opowiadali potem o burzy
i jasnym gromie - tuż o poranku.

* * *

Brak komentarzy: