Cherson był już osadą dość dużą,
kilkaset domów, tyleż namiotów...
Lecz domorośli znawcy jej wróżą
erę rozkwitu. Wysokich lotów
może przyczyną być spławna rzeka.
Wojna się o nią tylko otarła,
teraz już po niej odległe echa.
Ogromna karczma bramę otwarła
już wczesnym rankiem a śpiewy, krzyki
niosły się razem z zapachem piwa...
Prym tutaj wodził wędrowiec dziki,
nieźle podpity: - I tak to bywa,
kiedy apetyt większy żołądka !
W bitwie pod Orhei, Bitwie Sił Czterech,
daliśmy pieprzu smakom książątka !
Ja zawsze byłem, gdzie pierwszy szereg,
więc świadkiem jestem ówczesnych zdarzeń !
Alardi przywiódł ze sto tysięcy...! -
- Dziesięć tysięcy... - ktoś mruknął w gwarze...
- Nas było pięćset - ni chłopa więcej !
Wiódł nas Karakal, wielki jak dęby,
z których maczugi robił do walki... -
Gawiedź ucichła, otwarła gęby,
dziwiąc się wielce: "Bohater taki ?!"
Z takich to bajań czerpano wieści.
Nie ważne - prawda to czy pozory
i rozrastały się owe treści
aż do rozmiarów... nawet dość sporych.
- Ja dowodziłem tam skrzydłem lewym ! -
- ciągnął nasz głuszec, spłukawszy gardło.
- Swojego ptaszka ! - głos jakiś gniewny...
- A na sam koniec to na mnie padło
walczyć z tym Monstrum, z otchłani rodem,
które uciekło po długiej walce !
Dziś je spotkałem za tamtym brodem !
Mnie wystarczyło pogrozić palcem... -
Cisza jak makiem legła na sali,
nawet siorbania słychać nie było...
Do mówcy obcy przystępowali,
starzec zagadnął: - Ogromną siłą
musisz się cieszyć, o wielki panie !
Ja muszę dotrzeć, wraz z córką moją,
aż do Odesy, nim nów nastanie.
Nadchodzi Monstrum. Już się go boją
rycerz i drągal - moi strażnicy !
Czy za godziwą, dużą opłatą,
mógłbyś, o panie, iść na mej szpicy ? -
- Dużą opłatą ? Więc zgoda na to ! -
I zapłaciwszy, co należało,
spiesznie ruszyli wprost na południe...
- Och, kilka koni by się przydało ! -
- westchnął nasz bajarz. - Byłoby cudnie ! -
A nagle starzec uniósł świstawkę,
krótko w nią dmuchnął - dźwięku nie było -
i zeszli z traktu na bok, na trawkę...
Ze strony lasu się zakurzyło...
Bułany ogier stadko prowadził,
przed samym starcem przysiadł na zadzie !
- Nigdy mnie Mordach jeszcze nie zdradził !
A nasz obrońca luzaka znajdzie...
Gdzież on do licha ? - - Tutaj na drzewie !
Kryj się, uciekaj - ryś dziki goni ! -
- Szybko uciekasz, gdy strachu zarzewie !
Schodź wreszcie z drzewa ! Karakal broni ! -
- Jestem Karakal - to moja matka,
która na stepie mnie wychowała !
Jak się nazywasz ? Co to za gadka ?
Wszystkim nam w karczmie się podobała !
Wiem, że w Ohelii cię nie widziałem... -
- Ja jestem Krotos z Helenów rodu.
Wybacz mi, panie ! W karczmie bajałem,
by dostać strawę. Ale u brodu
faktycznie Monstrum straszne widziałem ! -
- Opisz dokładnie kształty, kolory
i zachowanie tego potwora !
Wiedz też, że pójdziesz przez okres spory
wraz z nami a jeśli skłamiesz - dola
twoja nad wyraz żałosna będzie ! -
- Był twego wzrostu, koloru miedzi,
lecz potężniejszej budowy wszędzie !
Nad przejściem rzeki bardzo się biedził...
a z wami pójdę ! Bezpieczniej będzie ! -
Wnet wyruszyli na koniach kłusem.
Rysica w chaszczach nagle przepadła,
odbiwszy na bok ogromnym susem...
Tu para jeźdźców z grupy odpadła,
zostając z tyłu kilka długości.
- Widzisz, Toranie, że rację miałem.
Ryzyko wszędzie, gdzie pójdę w gości
bo Monstrum zniszczy wszystkich po drodze !
Trzeba odwiedzić maga Corini.
I sam to zrobię ! Zdziwiony srodze
będzie, gdy ujrzy mnie u bram Landii... -
- Ja, Karakalu, jestem już stary,
a jeszcze krzepki i magią władam.
Choć tylko dobru służą me czary...
Pójdę wraz z tobą ! Jeszcze się nadam !
Adrian, Serene to przyjaciele,
co nie opuszczą ciebie w potrzebie...
Ponadto... szczęścia trzeba mieć wiele... -
- Co to za szepty i spiskowanie ? -
- Krotos podjeżdżał wielce radosny.
- W Odesie będzie twe pożegnanie.
Tam też zastanie cię koniec wiosny. -
- Lecz, Karakalu, być to nie może !
Pójdę za tobą do wrót Tartaru,
chytrość i mowa ciebie wspomoże !...-
- Mam tu przyjaciół już pewnych paru...-
- Lecz wszyscy wiedzą, kto z tobą idzie !
Tutaj szpiegować, tam się popytać..
Nie ! Nie opuszczę cię w żadnej biedzie !
Umiem też śpiewać i... trochę czytać... -
- Może istotnie być użyteczny !
Weź, Karakalu, to z innej strony:
Był razem z nami - nie jest bezpieczny
a cały pomysł jest tak szalony...! -
* * *
Odesa portem była ogromnym,
kilkaset statków stało na redzie.
Nawet w stolicy ruch bardziej skromny...
- Połowa dobra tym portem jedzie -
- oznajmił Toran - do różnych krajów,
do wszystkich sześciu stron tego świata,
gdzie mnogość praw i mnogość zwyczajów...
Lecz... czy istnieje kraina taka...? -
- Ziemię Helenów ma Mistrz na myśli ? -
- tu Krotos musiał wtrącić słów parę -
- Weź jej beczułkę i do mnie przyślij !
Zakop tam głowę - jako ofiarę.
Ja o Vinlandii mówiłem przecież ! -
Tak żartowali, jadąc przez miasto,
aż do zajazdu z szyldem "O Świcie",
gdzie ich skusiło piwo i ciasto.
Barman tu zwijał się jak w ukropie
(wszyscy palili fajki, wrzeszczeli...)
Toran do niego: - Spójrz tylko, chłopie ! -
I zaraz salę osobną mieli.
Wnet i służących cała gromada
znosić zaczęła miody, mięsiwa.
Sam barman często do sali wpadał,
pytając czego gościom nie zbywa.
- Powiedz nam, panie, jak przeszła wojna ? -
- Krótko i krwawo, Mistrzu Toranie !
Wiadomość tajna - wiadomość hojna -
- przygotowała nas na spotkanie,
choć bundyjczyków Landia też wsparła...
Mobilizacja dała efekty
i wielu wrogów dało tu gardła...
a mieli na nas apetyt wściekły ! -
- Ataku z morza tutaj nie było ? -
- zapytał Krotos dziwnie skupiony.
Brwi uniósł barman - Też się zdarzyło !
Lecz na początku - port oblężony
przez sto okrętów - rzadkie ataki.
Szyprowie nasi a także obcy
abordażami rozbili znaki
na ich grotmasztach ! Co rusz tonący
był okręt Bundii albo landyjski... -
- Znasz się na statkach ? - Karakal spytał
Krotosa szybko. - Ojczyzną wyspy
moją są przecież ! Pomysł mi świta ! -
Tu dźwięki śpiewu i nut dotarły,
chociaż drzwi grube tłumiły głosy...
- Chodźmy, by Muzy z nas dziś wyparły
przykre wspomnienia ! - puściwszy włosy
wyszła Serene, Adrian też poszedł już...
Krotosa Toran wstrzymał spojrzeniem...
- Co to za pomysł ? - - Pomysł ? No cóż !
Zamiast iść lądem, za magii cieniem,
płyńmy wodami Morza naszego,
miniemy Bundii czarne stanice...
Omińmy Landię aby do tego
zajść z drugiej strony wrażą stolicę !
Zrobić to szybko, zrobić to sprawnie !
Corini będzie między młotami !
Może być nawet całkiem zabawnie... -
- Zajmij się lepiej, chłopcze, tańcami ! -
Westchnął Torini do Karakala.
- Zaraz napiszę list do Księżniczki,
wyślę z pomocą Yandy wasala,
która tu dzierży berło prawniczki...-
- Pomysł Krotosa, Mistrzu, nie głupi !
Oszczędzi czasu, ryzyka zdrady... -
- Nie wierzę jemu ! Kto pomysł kupi
kogoś, kto kłamie już dla zasady ?
Ja Morze ledwo - ty nie znasz wcale !
On Morze lepiej zna niż te lądy.
Cóż my poczniemy, gdy w morskim szkwale
gdzieś wypłyniemy na obce prądy ?
Prawdy nie mówi - to wiem na pewno !
Co więc się kryje za tym uśmiechem ?
A przyciśnięty - historię rzewną
może nam sprzedać za głupim echem ! -
- Mistrzu, więc szpiega Corini wysłał ? -
- Cóż, nie wykluczam i takiej sprawy.
Czuwajcie aby się nie domyślił...
Idź, Karakalu, do tej zabawy. -
W karczmie dotąd gwarnej, wesołej,
cisza jak makiem legła na stołach.
A czemu Krotos buzuki w swojej
ręce zatrzymał ? ... Cisza dokoła...
Szarpnięte struny obraz zmazały,
rzuciły dusze w dalekie strony,
pofrunął w niebo tenor wspaniały
a w treści swojej... głos nieskończony:
....Znów obraz mych rodzinnych stron
....Dłoń spracowana - matki dłoń
....i wzgórza, gdzie rodzinny został dom...
....O, kiedy znów powrócę doń ?
............To płacz mój za Ojczyzną,
............to płacz mój za Ojczyzną...
............Jak pragnę znów zobaczyć
............krainę snów moją !
............Minęło tyle lat -
............odżyj mój śnie...
............Coś za duży jest ten świat,
............zamilkł już śmiech...
............To płacz mój za Ojczyzną,
............To płacz mój za Ojczyzną...
....Znów w oczach mam jej słodką twarz
....a w sercu moim wzbiera żal !
....Tak pragnę wrócić, by w ramiona brać,
....lecz los uparcie śle mnie w dal...
............To płacz mój....
W konglomeracie tych nacji wielu
niejeden czekał powrotu chwili
i chociaż w karczmie - jak na weselu,
łzy po kryjomu w rękaw ronili.
- Psie, precz z łapami ! - tumult się zrobił,
kiedy Serene łukiem szerokim
pięścią zdzieliła - stół draba obił !
Ten wnet powstaje, zachodzi bokiem,
sztylet wyciąga - Naucz się, dziwko,
zwracać do panów ! - Serene włosy
w węzeł związała, stanęła szybko !
Pierwsze sztylety zrobiły skosy,
gawiedź na boki szybko uciekła,
krzykiem zagrzała mistrzowskie cięcia...
Serene gracją wszystkich urzekła,
tak przepuszczając okrutne pchnięcia
i błyskawicznie udem toczonym
kopiąc to w boki, to podcinając
(oddech jej nawet nie przyśpieszony)
znacznie hultaja tym osłabiając.
Gdy zblokowali nawzajem ręce,
unikiem zeszła z ataku głową !
Nawet nie zdążył się zdziwić wielce,
gdy go w podbródek rąbnęła nogą !
Padł jak rażony bez przytomności,
lecz leżącego dobić nie chciała...
Wtem, jakiś tumult wszczął się wśród gości !
Pokonanego kompania cała
się wyłoniła! Jak wściekła sfora !
- Na dwór wychodzić, jak pragną jatki ! -
- Idźcie na zewnątrz ! - - Ze dworu fora ! -
- wzmogły się głosy ! Już młodzian gładki
w zbroi dołączył do zwyciężczyni
a za nim olbrzym z mieczem dwuręcznym,
czym zamieszanie wielkie uczynił !
Doszedł też starzec z ostrzem poręcznym
i cała czwórka, chroniąc swe boki,
przez wrota karczmy na plac podeszła...
- Gdzie nasz obrońca ! - rzuciwszy okiem
mruknął Karakal. - Chyba mu przeszła
ochota na to ! Zwłaszcza, że z przodu
jest druga banda ! - - Bo to pułapka ! -
- potwierdził Toran. Uczucie chłodu
przeszło przez wszystkich. - Na nic ta gadka !
- Karakal widział pomimo zmroku. -
- Ja od łuczników dam wam zasłonę ! -
- Serene, Toran - do walki z boków ! -
- Ja, Adrian, plecy wasze ochronię...
- Czy jest Karakal pośród tej grupy ? -
- głos jakiś wybił się wśród ciemności.
- Jestem ! Przed wami ! Z tej całej kupy
łatwiej mi będzie rachować kości ?
Może z dowódcą lepiej powalczę ?
Nie musi ginąć aż tylu ludzi... -
- Tu głos mu przerwał - Wy wszyscy macie
zginąć na miejscu ! Niech się nie łudzi...-
To, co zdarzyło się w ciągu chwili,
nikt wytłumaczyć nawet nie zdołał !
Łucznicy z krzykiem śmierci schodzili,
potem następni ! Czerń szła dokoła
i tylko błyski mieczy zdradzały,
którędy przeszło czarne tornado !
Ciała bezwładne za nim padały...
- Atakujemy ! - krzyknął ze swadą
Karakal, bijąc w następną grupę !
Strach napastników był namacalny,
prawie bez walki padali trupem...!
Dzień ich ostatni ! Dzień ich fatalny !
Pustka i cisza, gdy pośród domów
czwórka stanęła, by złapać oddech.
Toran przeklinał na sto sposobów,
siedząc na ziemi. - Niech mi kto powie,
kiedy Krotosa widział ostatnio ?! -
- No... kiedy śpiewał ! - rzekła Serene.
Adrian potwierdził - Przed tamtą matnią ! -
- On chyba zdradził, zdania nie zmienię ! -
- oznajmił Toran. - Wziął najemników,
aby nas wszystkich tu wykończyli ! -
Karakal przeczy - Mieli bez liku
innych sposobów ! Tylko, że byli,
tutaj w dwóch grupach, nikt nie zaprzeczy !
A te dwa miecze - czy to nie czary
twoje Toranie ? - - Moje to leczyć
ale nie składać ludzi na mary ! -
- A teraz cicho ! - szepnął Karakal.
Dwie grupy idą... wojskowym krokiem.... -
- To chyba straże, nie będę płakał,
bo mi te bójki wychodzą bokiem... -
wyszeptał Adrian, patrząc znacząco -
... o te dziewczyny, co skrzywdzić mogą !-
- Zbyt duża ilość - będzie gorąco !...
I dwa oddziały nadeszły drogą,
w wąskiej uliczce się zeszły prawie,
ściśle blokując ucieczki szanse...
Choć zaskoczeni, półkole żwawiej
czwórka zrobiła. Czy jakieś anse
książęta miasta by do nich mieli ?
Odesa miastem była otwartym.
Każdy tu z obcym się chętnie dzielił
i z tym bogatym i z tym mniej wartym...
- Nie chcę, by bratnia krew się polała ! -
- wystąpił Toran przed towarzyszy -
- Jestem Toran, na dworze mnie znała
elita Księcia ! Czy ktoś mnie słyszy ? -
- Toran u boku naszej Księżniczki !
Tyś jest oszustem - dostałem listy...
- wyszedł dowódca - ...ostatnio liczni
się podszywają ! Rzadko ktoś czysty
wychodzi z dworu... - Włócznie spuszczono
i lekko wparto w obrońców ciała...
- Areszt za burdę, tak orzeczono !
W sądzie rozstrzygnie się sprawa cała !
- Jako wysłannik Księżniczki Yandy...-
Toran nie skończył, bo głownia miecza
w twarz uderzyła ! - Do lochów bandy ! -
- wrzasnął oficer - Opornych sieczem ! -
Dźwignął Karakal z ziemi Torana,
nim oddział ruszył w stronę zamczyska.
Serene się przysunęła - Rana
paskudna ! A przyszłość... jakaś śliska ! -