niedziela, 11 listopada 2007

Rozdz. 5: KARAKAL I KSIĄŻĘ cz.1


Jeżeli kochasz, kochasz gorąco,
jeżeli pragniesz żyć dla kochanej,
to nie ulegniesz mieczy tysiącom,
to i z tysiącem wygrać ci dane.
Problem nam w życiu inny doskwiera:
kiedy kochamy jedną, jedyną
i ... nagle ! Drugi obraz dociera !
Serce się wiąże z drugą dziewczyną.
Organ podzielić ? Och, trudno będzie !
Lecz jeśli serce ma się ogromne,
obie wybranki nosi się wszędzie.
Do każdej woła:- "Pamiętaj o mnie !" -

- Droga szeroka też niebezpieczna -
zwrócił Karakal się do Roksany -
- jakiś toporek, strzała zdradziecka
i jesteś, bracie, ugotowany ! -
Jedź więc środkiem, na lewo zerkaj,
mój wzrok na prawo uważać będzie... -
W męskim przebraniu, udając giermka,
z łukiem na plecach Roksana wszędzie
mogła oszukać mężczyzny oko.
Trakt jakoś dziwnie opustoszały,
tylko na niebie, w górze, wysoko
jakąś złą wróżbę ptaki krakały.
I choć słońce mile przygrzewało,
drobne zwierzę ruszało zawzięcie,
to powietrze parne jednak stało,
jak jakiegoś nieszczęścia poczęcie.

- Słyszysz ten hałas i dźwięk oręża ? -
Roksana wodze ściągnęła konia. -
- Słyszę ! A widzę także i męża
na czatach, patrzącego na błonia.
Łukiem zatrzymaj go, aby czekał,
aż się przekonam, co tam się stało !
Lecz jak się ruszy, wtedy nie zwlekaj... -
- Jakby tego było jeszcze mało,
wzmogły się krzyki, rozległy jęki.
Jacyś ranni pomocy wzywali,
by im zabrano ciała udręki...
Karakal ujrzał, jak okrążali
żołdacy samotnego rycerza !
Samotnego, bo towarzysz jego
wśród innych zbójców na trakcie leżał.
I nie mógł Karakal znieść tego !
Okrzykiem gromkim skupił uwagę
atakujących, a miecz zaśpiewał
pieśń śmierci pod morderców rozwagę !
Zaskoczeni ! Nikt się nie spodziewał
interwencji takiego olbrzyma !
Próbowali mu drogę zastąpić,
lecz parł przed siebie - nikt nie wytrzymał
siły jego ciosu. A też wątpić
należało, czy szybkość są w stanie...
Ocalony rannych szybko dobił...
- Czy powinieneś tak czynić, panie ? -
- Karakal zadrżał, chociaż nie z trwogi -
- Można było uzyskać języka...
Mój towarzysz trzyma z nich jednego. -

- Adrian z Balti jestem - tak wynika,
że jesteś zbawcą życia mojego...
Mszczę się za brata zamordowanie !
A twoje imię ? - - Karakal jestem
z Vinlandii. - - Więc jesteśmy krajanie ! -
Karakal drogę mu wskazał gestem.

- Mój towarzysz Roksa kogoś trzyma !
Nie wiemy, kto jest ani dlaczego
rozboju się na gościńcu imał ? -
- Są to żołnierze i wiem do tego,
że za rozkazem zabijać mają
wszystkich rycerzy i najemników,
którzy w Vinlandii dotąd mieszkają. -

- Książę Alardi cicho, bez krzyku
dwie spore armie na nas szykuje !
Ale i oto mój kompan w drodze !
Roksa, czy jeniec czegoś nie knuje ? -

- Nie ! Na początku groził mi srodze,
lecz nauczyłem trutnia pokory !
Kazałem ostro zastrugać kołek
i siąść na niego ! Nie jest zbyt spory. -
Po salwie śmiechu, poklepywaniach,
biednego jeńca zwolniono z męki,
lecz nie uniknął jednak związania,
Chociaż jeść dostał z Roksany ręki.

Obóz rozbito nieco od szlaku,
aby uradzić, co zrobić można.
- Żołnierzy Bundii jak polnych maków,
już jedna armia jest bardzo groźna.
Muszę się dostać razem z kompanem
przed namiestnika Tiry oblicze...-
Adrian zaprzeczył: - Nie będzie dane !
Dworacy ciebie odprawią z niczym !
I mnie, rycerza, to samo czeka,
bo nie posiadam zamków, majątku...-

- Szybciej coś radźcie, bo czas ucieka ! -
- Roksana do nich. - Więc od początku !
Ja proponuję założyć grupę:
Tańczę i śpiewam w roli kobiety,
ty im Adrianie zachwalisz trupę,
Karakal zagra postać atlety.
Zawsze cyrkowców chętnie przyjmują,
aby umilić sobie wieczory...
Czy wam pomysły moje pasują ?...
Ci oniemieli... Minął czas spory
zanim "Genialne !" razem orzekli
a gratulacjom nie było końca !
Wnet wzięli jeńca (chociaż się pieklił)
i wyruszyli z zachodem słońca.
Po pół dnia drogi Monstrum nadeszło,
medytowało chwilę nad tropem,
który stanowił dla niego przeszłość...
Ale czy będzie dla niego "potem" ?

.............*............*............... *
.
Gdy przekroczyli granice krajów,
przez wzgląd na jeńca, z dala od ludzi,
weszli do świata oliwnych gajów,
pieśni, muzyki (co miłość budzi).
I inny naród chyba tu mieszkał ?
Skory do śmiechu i do zabawy,
dbały o czystość, zawartość mieszka,
patrzący w przyszłość nie bez obawy.

Nasi wędrowcy wnet zamieszkali
w podmiejskim dworku Adriana krewnych.
Karakal z "Roksą" się gotowali,
Adrian ich występ szykował pewny.
Książę Teodor mówił niedawno,
że jest mu nudno, jak psu w południe.
Szambelan przyznał, że występ łatwo
rozbawi Księcia i będzie cudnie.
Roksana zdjęła męskie odzienie
i założyła kobiece stroje
a wyglądała ślicznie szalenie,
że każdy o nią toczyłby boje.
Gdy Adrian wrócił od szambelana,
to, mówiąc krótko, był zaskoczony -
- Jeżeli szukać chwila jest dana,
to takiej szukać musiałbym żony ! -
A twarz Roksany pąsowa była,
pierś falowała jakby po biegu,
na Karakala okiem strzeliła -
("Warto żałować tamtego śniegu ?")
Wkrótce do zamku przyszło wezwanie,
gdzie się zebrała rzesza niemała.
Z najlepszych rodów panowie, panie...
Ba ! Słowem Tiry śmietanka cała.
Gdy przyszła kolej na Karakala,
to miotał w górę głazy ogromne
a co wyrzucił łapać się starał,
lub uskakiwał bardzo przytomnie.
Ale gdy przyszła Roksany kolej
cisza zaległa między widzami...
Biała suknia, diadem na czole -
- wszyscy nią byli oczarowani.
I popłynęła pieśń o miłości,
tęskna, choć mocna jak morska fala,
ujmując serca księcia i gości -
- więc wam choć słowa przytoczę zaraz:
.
........Odległy ton -
........- to bębnów gra.
........Opuszczam dom.
........I ty, jak ja.
........Miłości wróć
........wprost pod mój próg !
.
Ty kiedyś miałeś mnie
w ramionach swych.
Nie powiedział jednak nikt,
że miłość to ty !
Teraz skryłeś się
za siną dal.
Potargałeś moje sny -
- czegoś mi żal.

........Odległy ton...

Bo miłość jedna jest
na wieczny czas.
Ważne gdzie nas rzuci los,
bo kocha się raz !
Kiedy wrócę tu
za tysiąc lat,
tylko z tobą pragnę żyć,
z tobą mój świat.

........Odległy ton...
.
Wszyscy zastygli w pieśń zasłuchani,
bo choć Roksana śpiewać skończyła,
melodia biegła, płynęła dla nich...
w sensie istnienia pustkę stworzyła.
Adrian wciąż patrzył jak urzeczony...
Płomień się tlący, rozgorzał żarem !
- Nie chcę, ja nie chcę mieć innej żony !
(Ale co zrobić z tym Karakalem ?) -

Po przedstawieniu książę Teodor
zaprosił wszystkich do sal biesiadnych.
To było zgodne z ówczesną modą l
udzi bywałych oraz układnych.
Pełen podziwu dla Karakala
posadził jego po swej prawicy,
z lewej siedziała żona Mistala,
Adrian z Roksaną po jej lewicy.
Widział Karakal rycerza dzieła -
- jak usługiwał, jak się uśmiechał...
Roksana wdzięcznie ten gest przyjęła.
Widać starania poznały echa !
A przed oczami miał postać Yandy,
razem spędzone z sobą godziny...
Wyczekał chwilę sposobną aby
posłać tej parze uśmiech życzliwy.

- Racz mości Książę zwrócić uwagę !
Nie dla pokazu tu przybyliśmy.
Książę Alardi szykuje zwadę,
więc szybko wici, Książę, roześlij ! -
Teodor zastygł, staksował wzrokiem,
po czym przeprosił wszystkich zebranych
i szeptem odrzekł: - Pierwszym mym krokiem
będzie narada - zbieranie danych.

Wieczorem, kiedy gwiazdy świeciły,
Adrian Roksanę wiódł po ogrodzie.
Kwiaty pachniały, pnącza się wiły
a serca biły - nie tak jak co dzień !
- Roksano miła, wybacz, szaleję
ale miłości zgubić nie zdołam !
A wicher we mnie wzbiera i wieje !
Czy serce twoje kochać podoła ?
Bądź mą królową, choć nie ma zamku !
Bądź jasną gwiazdą mojego nieba !
Jesteś na wieki moją wybranką.
Ciebie ja kocham, ciebie mi trzeba ! -
- I ty, Adrianie, jesteś mi miły !
Lecz Karakala spytać wypada,
bo opiekunem był z całej siły.
Wysłuchać jego - to dobra rada ! -
I nie zwlekając weszli do izby,
tam gdzie Karakal miecz ostrzył pilnie.
- Wiesz, Karakalu, ty nie wiesz..-- Czyżby ?
Wszelkiego dobra życzę usilnie ! -
I zobaczyli uśmiech szeroki
i rozłożone szczerze ramiona...
- Jeśli Roksana chce pójść w te kroki,
niech wasza droga błogosławiona... ! -

- Lecz czas do wojny wnet się wykruszy !
Ty do stolicy jedź stąd Adrianie.
Wnet do Ohelii z wolontariuszy
i kto tam będzie, niech w tydzień stanie.
Mam pewne plany, aby Aladra,
co z częścią armii pragnie Vinnicji,
choć z niego książę i dusza harda,
zmusić do zwrotu ku swej granicy.
Zaraz wyruszę przez wschodnią bramę
a ty Roksanę zabierz bezpieczną.
Pragnę, by Monstrum, jeśli mu dane,
zrobiło jedną rzecz pożyteczną ! -
Kiedy przed bramą Monstrum stanęło
o świcie, straże hasła żądały...
Lecz... powęszyło, coś tam mruknęło
i tu skręciło o kącik mały.

........*.......... *.......... *

Brak komentarzy: